Lecz mądrość jest znać miarę między temi dwiema, Tą otchłanią milczenia i otchłanią mowy: Niechaj więc długo warga twoja milczy niema, Nim zahuczy płomienna gromami Jehowy.[1]
Oddycham w tobie nieco więcéj wtedy „kiedy wylewam na się duszę moję z głosem wesela i wyznawania głosu godującego[1].“ Ale jeszcze smutna jest, bo znowu upada i otchłanią się staje, albo raczéj czuje to, że jeszcze jest otchłanią. Wiara moja, któréj światłem objaśniłeś w nocy drogę przed nogami mojemi, mówi jéj: „Czemużeś smutna duszo moja, i czemu mnie trwożysz? miéj nadzieję w Panu[2]